Pojęcie współuzależnienia, chociaż jeszcze nie samo słowo, pojawiło się w latach 50. XX wieku w środowiskach AA w Stanach Zjednoczonych. Dla żon alkoholików ukuto wówczas określenie „co-alcoholics” – współalkoholiczki. Później, w latach osiemdziesiątych, wraz z epidemią uzależnień od innych substancji chemicznych niż alkohol, upowszechnił się termin „co-dependency” – współuzależnienie. Mimo to w wielu publikacjach (między innymi w polskiej Wikipedii) pojawia się twierdzenie, jakoby wymyślił go w 1986 roku pionier badań w tej dziedzinie, psychiatra Timmen Cermak. Wbrew pozorom, nie jest to zagadnienie czysto lingwistyczne czy historyczne. Diagnozowanie i leczenie współuzależnienia początkowo było i w znacznym stopniu pozostaje do dzisiaj w sferze czystej praktyki, i to nie klinicznej, a „oddolnej”, stosowanej na sobie przez osoby dotknięte tym problemem – a nie są to przecież najczęściej psychologowie i psychiatrzy z dyplomami. Wśród tych ostatnich pojawiają się opinie, że w sensie medycznym, jako konkretny zespół zaburzeń osobowości, coś takiego w ogóle nie istnieje. I rzeczywiście nie pojawia się ono w DSM – klasyfikacji zaburzeń psychicznych, publikowanej przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne – mimo że sam Cermak w latach 80. próbował włączyć je do trzeciej edycji tego podstawowego w psychiatrii podręcznika.
Bez względu jednak na swój oficjalny status, współuzależnienie jest czymś, czego wiele osób po prostu doświadcza na sobie, a ich otoczenie jest w stanie zaobserwować zewnętrzne tego przejawy. Mówiąc najkrócej, współuzależniony to osoba, która cierpi na lęki, smutek, złość, zamęt umysłowy i zaburzenia psychosomatyczne z powodu silnej emocjonalnej zależności, „skazującej” ją na życie z chorym dotkniętym nałogiem. Może to być niszcząca relacja z alkoholikiem czy narkomanem, ale równie dobrze z człowiekiem mającym obsesyjno-kompulsywne skłonności do pracy, zabawy, zakupów, seksu, jedzenia itp.
Osoba współuzależniona – objawy
Według literatury specjalistycznej, główne objawy współuzależnienia to:
• konflikty wewnątrzpsychiczne, przejawiające się w niestabilności i zależności emocjonalnej;
• urazy i zaburzenia narcystyczne, odzwierciedlone w niskiej samoocenie, chronicznym uczuciu pustki i nudy, lęku przez porzuceniem i przemożnym pragnieniu zewnętrznego uznania;
• zaburzone relacje międzyludzkie ze względu na trudności w ustalaniu granic, akceptację zachowań destrukcyjnych, zgodę na fizyczne i/lub psychiczne znęcanie się, chorobliwą zazdrość i chęć kontroli nad drugą osobą.
Dotknięta tym syndromem osoba przejawia zaskakujące niekiedy połączenia „niepasujących” do siebie cech, takich jak emocjonalne przywiązanie i nielojalność, bezgraniczne poświęcenie i manipulacja albo perfekcjonizm i nieracjonalne, neurotyczne zachowania. Być może ta wielopostaciowość współuzależnienia powoduje, że tak trudno o ścisłą definicję pojęcia.
Co powoduje współuzależnienie?
Wielu autorów znajduje w dysfunkcyjnej rodzinie czynniki, które w późniejszym życiu predysponują do rozwoju osobowości współuzależnionej. Chodzi o rodziny „smutnego dzieciństwa”, wynikającego z choroby psychicznej jednego z rodziców, nieprzepracowanej silnej traumy, np. śmierci ważnego członka rodziny lub zerwanie przez niego więzi z pozostałymi, wielokrotnych separacji, rozwodów i/lub fizycznych lub emocjonalnych nadużyć. Rujnujące psychikę dziecka są też oczywiste patologie: brutalne praktyki rodzicielskie, problemy związane z nadużywaniem alkoholu i narkotyków, przykład bliskich osób, które same cierpią na współuzależnienie emocjonalne. Głęboka próżnia emocjonalna, będąca wynikiem chaotycznej i niezorganizowanej historii rodziny, powoduje, że rozwija się nieświadomy – choć czasem aż nadto świadomy – mechanizm sprzężenia zwrotnego: uzależniony od nałogu partner (albo rodzic, dziecko, czy ktokolwiek pozostający w stałej relacji) staje się idealnym źródłem szacunku i uznania, którego potrzebuje współuzależniony. Coś, co uderza we współuzależnionych, to istnienie przesadnej tendencji, wręcz uporu, by wiązać się z osobowościami narcystycznymi, egoistami, zazdrośnikami.
Nadopiekuńczość, kolejny znak współuzależnienia
Czasami rodzi się ona u matek lub ojców, którzy stracili partnera, a zatem dzieci wypełniają pustkę pozostawioną przez współmałżonka. We współuzależnieniu pojawia się także dużo miłości, ale dominuje ukryty egoizm, nieufność i podporządkowanie. Gdy współuzależnionym coś przeszkadza, starają się być mili i ostrożni z powodu lęku przed odrzuceniem.
Jakie są cechy osoby współuzależnionej?
Osoba współuzależniona jest niejako „lustrem” osoby uzależnionej. Jeśli poddaje się ona terapii, cierpi wraz z nią z powodu kryzysów detoksykacyjnych. Objawom takim jak napady gniewu czy, przeciwnie, apatii, towarzyszą bóle głowy, trudności z koncentracją, bezsenność, brak apetytu, pożądania seksualnego i zaburzenia żołądkowo-jelitowe. Często w tle jest po prostu pragnienie, by samemu stać się obiektem opieki i troski.
Terapia współuzależnienia – jak sobie pomóc?
Jak wyleczyć się ze współuzależnienia? Pierwszym krokiem do wyjścia z choroby jest rozpoznanie jej. Nie ma prawdopodobnie czegoś takiego jak test, czy cierpisz na współuzależnienie. W tym sensie, w procesie zdrowienia konieczne jest radzenie sobie z urazami poprzez przebaczenie – nie tylko temu drugiemu, ale samemu sobie. Współuzależniony powinien zrozumieć, że jedyną osobą, którą może kontrolować, jest on sam. Konieczna jest również wiedza, jak radzić sobie z innymi współuzależnionymi członkami rodziny. Należy uodpornić się na argumenty typu „kiedy odstawi narkotyki, będzie cierpieć jeszcze bardziej” albo „jego problem wynika z braku miłości”. I argument koronny: „coś mu się może stać”. To są główne powody, dla których albo nie podejmuje się próby zmiany, albo szybko porzuca się podjęte wysiłki. Jeśli twój partner lub członek rodziny nie szuka pomocy, postaraj się pomóc najpierw sobie.
Rozwiązaniem może być terapia dla współuzależnionych lub samopomocowe grupy wsparcia dla współuzależnionych, najczęściej pracujące w oparciu o ideę „12 kroków”. Istnieje wiele łatwo dostępnych (także w Internecie) publikacji na ten temat. W USA ruch ten działa pod nazwą CoDA (Co-Dependents Anonymous), już z samej nazwy nie zawężający swojego zakresu do konkretnego uzależnienia. U nas łatwiej znaleźć grupy Al-Anon, skupiające krewnych i przyjaciół alkoholików, oraz DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) dla osób, które mają kontakt z kimś uzależnionym od dzieciństwa. Wybór w dużym stopniu zależy po prostu od dostępności danej grupy w danej miejscowości. Tak naprawdę jednak nie ma aż tak wielkiego znaczenia. Współuzależnienie to pewien styl zachowania, niezależny od substancji czy czynności (jak wspomniany zakupoholizm), z jaką się stykamy. O wiele ważniejsze jest to, żeby uczestnicy programu byli w stanie nawzajem siebie zrozumieć dzięki podobnym doświadczeniom i podobnej woli powrotu do równowagi.
Jeśli chodzi o samych uzależnionych, to oprócz farmakologicznego leczenia w przypadku osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych, terapia psychologiczna poprzez pracę samopomocową wygląda dość podobnie, toteż łączenie się grup uzależnionych i współuzależnionych zdarza się i ma uzasadnienie.
Nie wolno rezygnować z pracy nad sobą, np. pod pretekstem braku „odpowiedniej” grupy. Jeśli nie ma żadnej, pomóc może nawet podręcznik. No i najważniejsze: nie wypierać problemu. Nie mylić miłości z zaburzeniem. Jak mówi znany meksykański specjalista od terapii grupowej, dr Jaime A. Castrellón Díaz, „Wszelka miłość, która nie przynosi spokoju, lecz udrękę lub poczucie winy, jest nasycona współzależnością”.