Niewierność w genach. Czy to w ogóle jest możliwe?

niewierność w genach
Czujesz, że ten temat Cię dotyczy? Umów się na wizytę z naszym specjalistą! 22 490 44 12

Potępienie niewierności małżeńskiej jest dość powszechne, większe niż dezaprobata dla klonowania ludzi lub samobójstwa. Tak w każdym razie wynika z sondaży. Jednak deklarowane wartości niekoniecznie idą w parze z zachowaniami. Według najnowszych statystyk 42% społeczeństwa polskiego ma za sobą doświadczenia związane ze zdradą. W romanse z osobami pozostającymi w stałych związkach angażuje się ponad połowa Polaków i co trzecia Polka, przy czym ten drugi wynik kontrastuje z poprzednimi badaniami, które mówiły o jedynie 7% zdradzających kobiet. Wystarczyło jednak zmienić metodologię w taki sposób, by ludziom łatwiej było odpowiadać na „wstydliwe” pytania… Cóż, kobiety być może nie są wierniejsze od mężczyzn, ale znacznie bardziej dyskretne.

Jesteśmy przyzwyczajeni myśleć o niewierności seksualnej jako rezultacie nieudanego związku, braku zasad moralnych lub coraz większego rozluźnienia obyczajów. Wezwany na pomoc psycholog dla wyjaśnienia niewierności często szukał różnych czynników emocjonalnych i rozwojowych – takich jak historia niestabilnych związków lub wpływ domu rodzinnego. Tymczasem, tak jak w przypadku wielu innych zachowań, duże znaczenie może mieć po prostu biologia.

Od dawna wiemy, że w przypadku mężczyzn ewolucja preferuje osobniki skłonne do zdrady, ponieważ zwiększa to ich szanse na pozostawienie większej liczby potomstwa. Innymi słowy, gdyby nasi praojcowie oszukiwali mniej, to być może nie byłoby nas dzisiaj na świecie. Jednakże nowe badania pokazują, że niektóre kobiety również są biologicznie zaprogramowane na zdradzanie, chociaż korzyści ewolucyjne nie są tu tak widoczne jak u mężczyzn. Odpowiedzialnym za to czynnikiem jest receptor hormonu zwanego wazopresyną, który ma silny wpływ na zachowania społeczne, takie jak zaufanie, empatia i więzi seksualne u ludzi i innych zwierząt. Kobiety, u których występuje pewien jego wariant genetyczny, są skłonne do angażowania się w „związki pozapartnerskie”, jak naukowcy określają niewierność seksualną.

Brendan P. Zietsch, psycholog z University of Queensland, Australia, przebadał prawie 7400 fińskich bliźniąt, które pozostawały w związku przez co najmniej jeden rok. Jego badania, opublikowane w 2014 roku, wykazały znaczący związek między pięcioma różnymi wariantami genu wazopresyny a niewiernością u kobiet i brak związku między genami oksytocyny a zachowaniami seksualnymi u obu płci. W sumie aż 40% zmienności w rozwiązłym zachowaniu kobiet można przypisać genom. Jest to wynik zaskakujący, ponieważ, jak podkreśla dr Zietsch, „praktykowanie” rozwiązłości nie jest wcale łatwe. Trzeba mieć po temu okazję oraz, oczywiście, chętnego partnera. Co ciekawe, nie było związku między genem wazopresyny a rozwiązłym zachowaniem u mężczyzn.

Co prawda rzadko kiedy prosty mechanizm genetyczny determinuje zachowanie, jednak dane zebrane przez zoologów potwierdzają, że te dwa hormony są ważnymi graczami jeśli chodzi o zachowania seksualne. Intrygująca wskazówka pochodzi z pracy dr Thomasa R. Insela, który badał działanie wazopresyny i oksytocyny u norników. Okazuje się, że istnieją dwa blisko spokrewnione gatunki: norniki polne są seksualnie rozwiązłe, jak większość ssaków zresztą, i spółkują krótko, nornik preriowy natomiast spotykając samicę spółkuje z nią prawie bez przerwy przez 24 do 36 godzin, co wytwarza między nimi dozgonną więź. Dr Insel wykazał, że uderzająco odmienne zachowania seksualne tych dwóch gatunków norników odzwierciedlają działanie wazopresyny w ich mózgach. Gruczoły nornika preriowego wydzielają znacznie więcej hormonu niż gruczoły nornika polnego. Kiedy naukowcy zmodyfikowali gen receptora wazopresyny u samców nornika polnego, z „rozpustników” stały się one wiernymi małżonkami.

Monogamia seksualna jest w świecie zwierząt zjawiskiem dość wyjątkowym: wykazuje ją 3 do 5 procent gatunków ssaków. Należy do nich człowiek, ale też np. lis i bóbr, jednak nawet u tych gatunków często obserwuje się niewierność.

Ewolucyjna korzyść z promiskuityzmu – mówiąc po ludzku: korzystania z każdej nadarzającej się okazji do seksu – dla mężczyzn jest dość prosta: im więcej masz partnerów seksualnych, tym większy twój potencjalny sukces reprodukcyjny. Ale zdolność reprodukcyjna kobiet jest bardziej ograniczona przez biologię. Posiadanie dziecka kosztuje je co najmniej dziewięć miesięcy ciąży, a najczęściej dodatkowo lata opieki nad maluchem. Co więc mogłyby zyskać na niewierności? Nie daje ona kobietom prostej ewolucyjnej korzyści, ale seks nigdy nie był związany wyłącznie z prokreacją. Oszukiwanie partnera może być bardzo przyjemne, ponieważ między innymi wiąże się z poszukiwaniem nowych wrażeń, a te zachowania aktywują mechanizm nagrody w mózgu. Seks, pieniądze i narkotyki wzmagają uwalnianie dopaminy przez ośrodkowy układ nerwowy, który przekazuje nie tylko poczucie przyjemności, ale podpowiada mózgowi, że takie doświadczenie warte jest zapamiętania i powtórzenia. Niestety, przynajmniej w przypadku narkotyków jest to ewidentne namawianie do złego.

Uczeni z uniwersytetu w Binghamton odkryli, że pewien określony wariant jednego podtypu receptora dopaminy, tzw. receptora D4, powoduje o 50 procent większe prawdopodobieństwo niewierności seksualnej. Ów wariant D4 ma zmniejszone wiązanie z dopaminą, co oznacza, że osoby te potrzebują silniejszych podniet i w związku z tym są bardziej nastawione na poszukiwanie nowości.

Czy zatem nauka udzieli nam rozgrzeszenia, jeśli okaże się, że nosimy jeden z tych genów „niewierności”? Nie bardzo. Nie wybieramy naszych genów i (jeszcze) nie możemy ich kontrolować, ale wbrew pozorom nasz wpływ na to, co robimy z emocjami i impulsami, jest niemały. Żyjemy w skomplikowanym świecie zależności i, na nasze szczęście, siły próbujące nami sterować często wzajemnie się znoszą. Nie tracą zatem aktualności dotychczasowe poglądy psychologów na typowe czynniki skłaniające do pozamałżeńskiego seksu: konflikt w stałym związku, niezadowolenie seksualne i emocjonalna alienacja. Prawdopodobnie część z nas ma przy tym skłonność do eksploracji seksualnej, która w pewnym sensie jest niezależna od czynników zewnętrznych. Po prostu niektórzy mają wrodzoną odporność na pokusy, podczas gdy dla innych monogamia seksualna jest ciągłym zmaganiem się z własną biologią. I powinniśmy mieć tego świadomość, aby lepiej kontrolować własne zachowania, a także lepiej rozumieć, dlaczego inni mogą mieć kłopoty z samokontrolą.